Pytanie o „wyobraźnię” święta Teresa podejmuje jeszcze w „Księdze życia”, gdzie widać, że przejmuje się
szaleństwem wyobraźni: „Mnie - wyznaje -nie raz się to zdarza. Dziś
wycierpiałam taką walkę i dobrze ją pamiętam, że dusza ustaje od pożądania znalezienia
się tam, gdzie lepsza i większa jej część przebywa, a nie może tego osiągnąć,
bo pamięć i wyobraźnia taką jej wydają wojnę, że rady sobie z nimi dać nie
może”. Od razu zadajemy sobie pytanie: skąd pochodzi natręctwo wyobraźni? Odpowiedź
znalazłem w „Komentarzu do Twierdzy wewnętrznej” Tomasa Alvareza OCD: trudność
pochodzi z naszego nieuporządkowanego wnętrza. To znaczy, że głowa jest
przepełniona różnymi problemami,
pytaniami i nie ma w niej ciszy wtedy, kiedy to potrzebne. Na przykład: czy na
Mszy św. zawsze jesteś skupiony? Czy w pewnym momencie po porostu nie odlatujesz myślami do załatwiania swoich
spraw? Wtedy już przestajesz być na Mszy św. Wyobraźnię św. Teresa nazywa
„żegotą młyńską”(T IV 1,13) i „płochym rozumem”(T IV 1, 8). Porównuję myślenie
i wyobraźnię do „owych ciem, niespokojnych i uprzykrzonych”, które na koniec gaszą kaganek i pozostawiają
pokój w ciemnościach (Ż 12,6), a nawet do
szaleńca niezdolnego do śledzenia wątku rozmowy. Dalej powstaje pytanie: co z
nią robić? Jak walczyć? Święta mówi tak: „Jedyne lekarstwo, jakie znalazłam
po wieloletnim umęczeniu jest to, które wyżej wymieniałam, mówiąc o modlitwie
odpocznienia: nie zważać na wyobraźnie i jej wybryki, jak się nie zważa na
szalonego i pozostawić ją z jej szaleństwem (…). Ostatecznie zawsze ona jest i
pozostaje tylko niewolnicą” (Ż 17,7). To łagodne wejście w pokój wewnętrzny nie
daje jeszcze możliwości uporządkowania tych zbuntowanych sił. Dopiero kiedy
działanie Boga rozpali we mnie miłość, zapanuje wewnętrzna równowaga.
Tomasz Gorodyński